Uśmiechnij się w swojej frasobliwości - przeciwności drgań.
Coś pomiędzy, umiesz dotknąć nie zbliżając się. Coś jak morfologiczne objawienie. Chcesz a zarazem jedynie adekwatnie do zaistniałej sytuacji, zadurzając się, obserwujesz. Fluoksetyna. Coś co powoduje, że krew w ciele rozpływa się. Orfeusz wszedł na ścieżkę, dotknął nieskazitelnej duszy, Śpiew, kim jest w amoku nieznanej duszy, upojeniu chwili. Niczym nieskalana powłoka, sekret ukryty w opuszkach palców, mój uśmiech zabrany przez miliony w jednym, koherencja, niepodzielność. Ukryłem w bycie, niepodzielność jest jak transcendentalna, hierarchizacja, przypadkowa koincydencja i agregat w jednym - powłoka skalana będąca absolutem.
Umiałem, miałem kiedyś sen, wierzyłem że życie nie jest tylko fałszem, wierzyłem w zaufanie, ograłem śmierć w jej grze.
W oczach widzisz to co kiedyś miało sens, pokryłem oblicze wpełzającym wężem, zdradliwym a jednocześnie okruchem będącym. Imię jego Azazel, bezludnie ... bezpowrotnie ...
Umiał szeptem być życiem, ograniczał smutek w głosie.
Skarb jednym skinieniem powoduje, że udawanie staje się nawykiem.
Zaślepieni. Łatwiej.
koniec niedługo ... muszę iść ... i tak piszę do siebie :)
W mgnieniu. Cisza gdy zamykasz oczy, ostatnie tchnienie, trzymasz za dłoń, przeszyta zimnem, zniewolona ulatnia się. Łza, taka nasza egzystencjalna niemoc, daje ukojenie, czasem uczucia są zmieszane, czasem niby spełniona, radosna, a często uwodzi innych, jest natchnieniem, spełnieniem wieczności, i najważniejszym słowem. Patrzysz, obok będąc, pozwalasz by ból i był w Tobie, hamuję łzy, to cholernie trudne, nie chcę by smutek był ostatnim wspomnieniem. Przepraszam. Zapomniałem. Wybacz mi, że jedyną obroną, którą ochronić chciałem siebie, był atak, słowami, tylko bez wnętrza, w amoku. Przepraszam, pojąć nie umiałem, ...
wrócę tu jeszcze ... ale już nie dziś. :(
Read More …
Coś pomiędzy, umiesz dotknąć nie zbliżając się. Coś jak morfologiczne objawienie. Chcesz a zarazem jedynie adekwatnie do zaistniałej sytuacji, zadurzając się, obserwujesz. Fluoksetyna. Coś co powoduje, że krew w ciele rozpływa się. Orfeusz wszedł na ścieżkę, dotknął nieskazitelnej duszy, Śpiew, kim jest w amoku nieznanej duszy, upojeniu chwili. Niczym nieskalana powłoka, sekret ukryty w opuszkach palców, mój uśmiech zabrany przez miliony w jednym, koherencja, niepodzielność. Ukryłem w bycie, niepodzielność jest jak transcendentalna, hierarchizacja, przypadkowa koincydencja i agregat w jednym - powłoka skalana będąca absolutem.
Umiałem, miałem kiedyś sen, wierzyłem że życie nie jest tylko fałszem, wierzyłem w zaufanie, ograłem śmierć w jej grze.
W oczach widzisz to co kiedyś miało sens, pokryłem oblicze wpełzającym wężem, zdradliwym a jednocześnie okruchem będącym. Imię jego Azazel, bezludnie ...
Umiał szeptem być życiem, ograniczał smutek w głosie.
Skarb jednym skinieniem powoduje, że udawanie staje się nawykiem.
Zaślepieni. Łatwiej.
koniec niedługo ... muszę iść ... i tak piszę do siebie :)
W mgnieniu. Cisza gdy zamykasz oczy, ostatnie tchnienie, trzymasz za dłoń, przeszyta zimnem, zniewolona ulatnia się. Łza, taka nasza egzystencjalna niemoc, daje ukojenie, czasem uczucia są zmieszane, czasem niby spełniona, radosna, a często uwodzi innych, jest natchnieniem, spełnieniem wieczności, i najważniejszym słowem. Patrzysz, obok będąc, pozwalasz by ból i był w Tobie, hamuję łzy, to cholernie trudne, nie chcę by smutek był ostatnim wspomnieniem. Przepraszam. Zapomniałem. Wybacz mi, że jedyną obroną, którą ochronić chciałem siebie, był atak, słowami, tylko bez wnętrza, w amoku. Przepraszam, pojąć nie umiałem, ...
wrócę tu jeszcze ... ale już nie dziś. :(